WĘGLOWODANY NA REDUKCJI? CAŁA PRAWDA

Ilość przyjmowanych węglowodanów podczas diety redukcyjnej rodzi wiele kontrowersji. Z jednej strony mamy zwolenników trzymania jak najwyższej ilości tego makroskładnika, w celu zapewnienia jak najlepszej regeneracji, z drugiej zaś fascynatów diet niskowęglowodanowych „low carb”. W jaki sposób nasz organizm reaguje na dostarczaną energię? Odpowiedź jest prosta. Każdy organizm reaguje na dostarczane węglowodany po prostu inaczej. Ma na to wpływ zarówno poziom tkanki tłuszczowej, jak i fakt czy jesteśmy ekto-, endo- czy mezomorfikami.

Na wstępie usystematyzujmy wiedzę na temat węglowodanów. Są to makroskładniki dostarczające organizmowi energii. Gdy wywołujemy spory deficyt tego makroskładnika, przy jednoczesnym deficycie kalorycznym, zmuszamy organizm do sięgania po energię z tkanki tłuszczowej. W zależności od tego, jak wysoko zatłuszczony jest nasz organizm, tym większą ilość energii jesteśmy w stanie dziennie uzyskać z naszych rezerw. Jaka więc powinna być ilość węglowodanów wdiecie podczas okresu redukcji?

Pierwszym przykładem obrazującym zróżnicowanie w tym temacie będzie endomorfik, o poziomie tkanki tłuszczowej około 25%. Gdy mamy bardzo wysoki poziom zatłuszczenia organizmu i redukujemy w celu osiągnięcia szczupłej sylwetki, towarzyszy nam insulinooporność. Nasze mięśnie oraz pozostałe tkanki organizmu są wówczas mniej wrażliwe na insulinę. W takim przypadku diety niskowęglowodanowe sprawdzają się o wiele lepiej, niż w przypadku osób szlifujących formę. Należy jednak pamiętać, że obcinając węglowodany do minimum i zastępując je tłuszczami, nasz metabolizm szybciej spowalnia i wtedy niezbędne są tzw. „ładowania”. Polegają one na zrobieniu raz na jakiś czas dnia przerwy. Podnosimy wtedy kalorie do poziomu wyjściowego, czyli naszego normalnego zapotrzebowania sprzed wejścia na deficyt kaloryczny. Zmieniamy stosunek makroskładników obniżając delikatnie białko i tłuszcze, a całą resztę wypełniają oczywiście węglowodany. Częstotliwość takich dni zależy od tego jak daleko jesteśmy już w swojej podróży do wymarzonej sylwetki. Początkowo, niestety nie możemy sobie na to pozwalać zbyt często, bo przyniosłoby to efekt odwrotny od zamierzonego i cofalibyśmy się na drodze do celu. Im niższy poziom tkanki tłuszczowej, tym organizm się bardziej broni i tym częściej takie dni są wskazane. Dla osoby która zbliża się do poziomu 12-15% BF, czyli do sylwetki która jest pozbawiona fałd tłuszczu, przeważnie sprawdza się zastosowanie takich dni raz w tygodniu.

W przypadku ekto- i mezomorfików sprawa wygląda nieco inaczej. Węglowodany są ich przyjacielem. Również osoby, które pierwszą redukcję mają za sobą i szlifują formę po sezonie budowania masy, nie mają problemów z tolerancją węglowodanów. Deficyt wprowadzamy wówczas wolniej niż w pierwszym przypadku i chudniemy również wolniej. Palenie tłuszczu już nie musi przebiegać w zniewalającym tempie, bo jest go o wiele mniej. Ważniejsze dla nas jest zachowanie jak największej ilości mięśni, które tak skrzętnie budowaliśmy. Aby to osiągnąć, potrzebujemy… węglowodanów. Dzięki nim regeneracja przebiega sprawniej i jesteśmy w stanie trzymać ciężary na wysokim poziomie, a czasami nawet progresować. Przekłada się to na nasze samopoczucie, libido oraz dobry nastrój. Czy można chcieć czegoś więcej?

Podsumowując, węglowodany są tolerowane przez każdy organizm w sposób ściśle indywidualny. Istnieje jednak prosta zależność między składem naszego ciała, a tolerancją węglowodanów. Dzięki tej wiedzy, każdy może zaplanować spożycie węglowodanów w okresie redukcji w taki sposób, aby czerpać z tego makroskładnika jak najwięcej korzyści, minimalizując przy tym zagrożenia.