JAK NIE ZEPSUĆ FORMY PRZEZ ŚWIĘTA?
|Święta to okres, który spędzamy z rodziną. Pozwala nam na wypoczynek, regenerację i zebranie sił do kolejnych wyzwań. To również czas jedzenia wszystkiego w kolosalnych ilościach bez żadnych ograniczeń. Niejednokrotnie cierpi na tym sylwetka, co może powodować demotywację. Jak więc temu zapobiec?
Najprościej byłoby po prostu nie jeść dań wigilijnych, ciast itd, trzymać rygorystycznie dietę i tylko się przyglądać. Kolejny pomysł to jedzenie z umiarem. Tylko jak zachować umiar, jedząc dania, które same w sobie są wysokokaloryczne i mało sycące? Jeśli jesteś zawodowcem, który ma rozplanowaną dietę i posiłki szykujesz z dnia na dzień, być może Ci się to uda bez mrugnięcia okiem. W przypadku całej reszty śmiertelników jest to nierealne. Jeśli należysz do grona właśnie takich osób, nie ma potrzeby, aby pościć podczas świąt. Należy jednak pamiętać, że każdy wyskok w bok pozostawi na Tobie ślad w postaci dodatkowej fałdki tłuszczu. Aby zminimalizować konsekwencje koniecznie przeczytaj dalszy ciąg tego wpisu.
Po pierwsze warto uświadomić sobie czym jest glikogen mięśniowy. Jego działanie możemy porównać do kondensatora. Wiem dziwne porównanie, ale bardzo trafne. Gdy zjemy więcej jedzenia niż potrzebujemy, cały nadmiar energii wraz z wodą w proporcji 1:4 zostaje zatrzymany jako… uwaga… glikogen mięśniowy. Wykorzystujemy go, jako podręczne paliwo dla regeneracji mięśni. A co się stanie gdy ten glikogen osiągnie maksymalną wartość? No właśnie… wtedy kondensator się przepełni i każdy kolejny kęs jedzenia pójdzie bezpośrednio w tkankę tłuszczową. Czy można z tym coś zrobić?
Jeśli jesteś na redukcji, wówczas po prostu kontynuujesz odchudzanie dalej. Zrobisz co prawda spory krok w tył, ale przy tym również odżywisz mięśnie, napełnisz je glikogenem, którego podczas odchudzania przeważnie nie ma wcale. Poza tym metabolizm nieco przyspieszy, ponieważ organizm dostanie sygnał, że nie jest już w niebezpieczeństwie i nie musi aż tak bardzo oszczędzać dostarczanego jedzenia.
Niestety, większość regularnie ćwiczących okres zimowy przeznacza na masówkę. I tutaj pojawia się pewna wątpliwość. Jeśli podczas masy trzymasz tłuszcz w ryzach i w grudniu nadal masz widoczne mięśnie brzucha, możesz spokojnie w te święta pozwolić sobie na nieco więcej. Jeśli dotychczas już nieco tłuszczu Ci przybyło, a chcesz jeszcze masować przez spory okres czasu, proponuje nieco zwolnić i podejść z głową do jedzenia. Gdy na Twoim ciele zacznie być widoczna tkanka tłuszczowa, wówczas organizm ma tendencję do gromadzenia większej ilości tłuszczu, zamiast cennych mięśni.
Rozwiązaniem dla wielu osób może okazać się elastyczne podejście do diety. Wielu zawodowych kulturystów swoje diety opiera nie na bilansie dziennym, tylko tygodniowym lub miesięcznym. Oznacza to, że jeśli w jeden dzień zjedzą więcej, to w inny zjadają mniej, aby w konsekwencji osiągnąć w ciągu całego tygodnia ten sam pułap kalorii. Dokładnie w taki sposób działają wszystkie rotacje węglowodanowe. Dlatego jeśli w dany dzień zjesz za dużo w kolejny możesz zjeść o tyle samo kalorii mniej. Jak to się ma do sytuacji, w której zjemy w święta wielokrotność dziennej dawki kalorii? Niestety będzie trudno obyć się wówczas bez konsekwencji. Jeśli przybędzie za dużo tłuszczu, jedynym rozwiązaniem będzie odjęcie od dziennego pułapu około 500 kcal i jedzenie takiej ilości przez kilka dni. Wówczas taka krótka redukcja pomoże pozbyć się części zgromadzonego tłuszczu i znów wrócić do czystej masy. Ważne, aby nie pogłębiać bardziej deficytu kalorycznego, ponieważ po powrocie na masę złapiemy znów zgubiony tłuszcz.
Podsumowując, okres świąteczny jest takim momentem w roku, kiedy chcemy przede wszystkim odpocząć psychicznie. Tak od codziennego życia, jak od samej diety. Do tego drugiego warto podejść z umiarem. Wówczas nie będzie potrzeby cofania się na drodze do spełnienia marzeń. Jeśli zdarzy się inaczej, warto wrócić z nową siłą i determinacją do dalszej walki o kilogramy i centymetry.